09-24-2007, 10:15 AM
Zgadzam sie z andrew.
To co opisal to smutna rzeczywistosc.
Wiekszosc ludzi w polsce zgadza sie na zaproponowane przez ubezpieczyciela kwoty odszkodowania.
Niestety o swoje trzeba walczyc i to jest chora sytuacja.
Gdzyby 80% zamiast 20% walczylo w sadzie z tymi zlodziejami i oszustami to byc moze sytuacja by sie poprawila.
Niestety wtedy najprawdopodobniej podniesliby nam stawki za ubezpieczenia, na zblizone do takich jakie sa na zachod od Odry.
Poki co przy tych a nie innych stawkach ja za kazdym razem walcze o swoje.
Pierwsze to mam straszaka w postaci DAS (od motocykla okolo 100 za rok).
Drugie to pisma po przyjeciu pierszej proponowanej kwoty. Tak nalezy postepowac. Przyjac proponowana kase i gnebic ich pismami, ze sie nie zgadzamy z ich wycena i ze jest za niska, i ze to proba oszustwa z ich strony.
Jesli kwota nas nie satysfakcjonuje to postraszyc sadem. Jesli dalej do dupy, urochomic DAS, lub zalozc sprawe w sadzie samemu (kase ktora wzielismy pierwsza jako zaproponowana mozna na to uruchomic i powinno wystarczyc, pozniej i tak beda musieli oddac koszty spraw sadowych).
Zawsze mozna sie wesprzec rzecznikiem praw ubezpieczonych na kazdym etapie.
Oczywiscie trzeba wtedy jechac juz po bandzie i liczyc kase za wszystko, za utracona wartosc, za brak mozliwosci poruszania sie tymze pojazdem (najlepiej zalatwic sobie rachunek z wypozyczalni samochodow), ogolnie koszty dotyczace obsugi calej sprawy.
Czyli nawet to ze np za napisanie pisma odwolawczego trzeba bylo zaplacic prawnikowi.
To ta banda zlodzieji jakimi sa firmy ubezpieczeniowe sa zobowizane do rzetelnego obliczenia odszkodawania i wszystko co nastepuje po probie dokonania oszustwa, a udowodnimy im ze faktycznie zanizyli wartosc do wyplaty, to kazdy koszt jaki ponieslismy na cel udowodnienia im winy sa zobowiazani nam zwrocic.
Jednyny problem w tym ze na wiekszosc trzeba miec pokrycie w rachunkach.
To co opisal to smutna rzeczywistosc.
Wiekszosc ludzi w polsce zgadza sie na zaproponowane przez ubezpieczyciela kwoty odszkodowania.
Niestety o swoje trzeba walczyc i to jest chora sytuacja.
Gdzyby 80% zamiast 20% walczylo w sadzie z tymi zlodziejami i oszustami to byc moze sytuacja by sie poprawila.
Niestety wtedy najprawdopodobniej podniesliby nam stawki za ubezpieczenia, na zblizone do takich jakie sa na zachod od Odry.
Poki co przy tych a nie innych stawkach ja za kazdym razem walcze o swoje.
Pierwsze to mam straszaka w postaci DAS (od motocykla okolo 100 za rok).
Drugie to pisma po przyjeciu pierszej proponowanej kwoty. Tak nalezy postepowac. Przyjac proponowana kase i gnebic ich pismami, ze sie nie zgadzamy z ich wycena i ze jest za niska, i ze to proba oszustwa z ich strony.
Jesli kwota nas nie satysfakcjonuje to postraszyc sadem. Jesli dalej do dupy, urochomic DAS, lub zalozc sprawe w sadzie samemu (kase ktora wzielismy pierwsza jako zaproponowana mozna na to uruchomic i powinno wystarczyc, pozniej i tak beda musieli oddac koszty spraw sadowych).
Zawsze mozna sie wesprzec rzecznikiem praw ubezpieczonych na kazdym etapie.
Oczywiscie trzeba wtedy jechac juz po bandzie i liczyc kase za wszystko, za utracona wartosc, za brak mozliwosci poruszania sie tymze pojazdem (najlepiej zalatwic sobie rachunek z wypozyczalni samochodow), ogolnie koszty dotyczace obsugi calej sprawy.
Czyli nawet to ze np za napisanie pisma odwolawczego trzeba bylo zaplacic prawnikowi.
To ta banda zlodzieji jakimi sa firmy ubezpieczeniowe sa zobowizane do rzetelnego obliczenia odszkodawania i wszystko co nastepuje po probie dokonania oszustwa, a udowodnimy im ze faktycznie zanizyli wartosc do wyplaty, to kazdy koszt jaki ponieslismy na cel udowodnienia im winy sa zobowiazani nam zwrocic.
Jednyny problem w tym ze na wiekszosc trzeba miec pokrycie w rachunkach.
UWAGA !!! Posypuję truskawki cukrem.